literature

utopia

Deviation Actions

caterPillararr's avatar
Published:
108 Views

Literature Text

Osoby:
Aniela ( Anielka)- artystka, dziewczyna Gerarda
Gerard- chłopak Kasi
Emma- wesoła wariatka, umie czytać w myślach
Jim- jednooki i trójnogi pirat
Manson- przyjaciel, wesołyi dobry, żartowniś
Bone/ Bonie- nieodgadniona kobieta, siostra Charliego
Charlie- zgorzkniały, z bolesną przeszłością, brat Bonnie
Martin- wdowiec, pomaga Kasi, ojciec Gerada
Pan Miał- kot z myślami samobójczymi
Głos- narrator




















2
Akt I
Scena I
( Aniela, Gerard, Emma, Jim, Głos, rok 1995, pokład ogromnej pirackiej łajby, wszyscy są ubrani jak wariaci, w obdarte szmaty,  skóry, futra z rekinów(tamtejsze rekiny są włochate, bo krwistoczerwona woda jest śmiertelnie lodowata), kwiaty, muszle, koronki, jedwabie  jednym słowem: we wszystko co mogło wpaść w łapy XX wiecznego pirata, podróżującego po Morzach Makabry)
Gerard:
- No chodź.
Aniela:
- Nie!
Gerard:
- To nic strasznego.
Aniela:
- A właśnie, że tak. Wy wszyscy jesteście straszni. Spójrz na siebie.
( Gerard przygląda się sobie dokładnie, a zza sceny dobiegają ciche słowa - to są jego myśli)
Gerard:
- czyżby ...., ale nie.. wszystko jest na miejcu długie nogi otula futro z rekina, którego wczoraj złowiliśmy, paznokcie idealnie czarne, włosy do pasa, wcale nie tłuste, jak zwykle starczą we wszystkich kierunkach, oczy trochę przekrwione, ale na miejscu.
( Teraz mówi już normalnie, głośno)
- no co?
( pomacał usta)
- Mam tu coś?
Aniela:
- Tak, krew jak zwykle.
Gerard:
- Przepraszam, dopiero jadłem śniadanie. Ale i tak mnie kochasz?
( pocałował ją prosto w usta tak, że i jej zrobiły się krwistoczerwone)
Aniela:
- Tak.
Gerard:
- Wiesz, skoro tak mnie kochasz to mogłabyś chociaż spróbować, no ... wiesz.... dla mnie.
(Teraz zza sceny dobiegają ciche myśli Anieli)
-  Zaczerwienił się. Jeszcze nigdy nie widziałam jak się czerwieni. To on to wogóle umie. Jego usta zawsze były czerwone, a oczy czarne, dookoła, bo tęczówki ma blado niebieskie- ahhh piękne- ja nigdy nie będę taka piękna. Byłam już pewna, że jest zimnokrwistą gadziną, jednym z Odich, a tu człowiek, no na zwykłego człowieka na pewno nie wygląda.
( Ze stojącej nieopodal beczki śledzi wyskakuje Emma: blondynka, która ma wielkie serduszka na oczach jakby okulary, ale trudno stwierdzic czy już się z nimi urodziła, czy kupiła je w jakimś zwariowanym  sklepie )
Emma:
- To może bardzo niezwykły....
Aniela:
- Aaaa szlak! Emma co ja ci mówiłam o moich myślach?!
Emma:
- Eeeee m muu, że są twoje?
Aniela:
- Bingo, więc odczep się!
Emma:
Nie chcesz żuka?
3
Aniela:
Nie chcę twojego gupiego żuka
Emma:
- EEE Dlaczego ty mnie tak nienawidzisz?!?
(odbiega z krzykiem i przytula się do jednookiego i trójnogiego Jima)
Jim:
Cześć maleńka wariatko
Aniela:
- Emma stój.........przepr...
Emma:
- Już dobrze wiem, że mnie kochasz!
( Emma wróciła i wzięła w objęcia kościste ramiona Anieli)
- Proszę, żuk dla ciebie.
( Gerard odzywa się, trochę skołowany tą dziwną akcją)
Gerad:
- Obydwoje wiemy, że bardzo tego pragniesz.
Emma :
- Ja tez wiem.
Aniela:
- Emma !! Ale ten Martin....on ...mnie przeraża. Nigdy nie wiem, czy się ze mnie śmieje, czy jest wściekły, bo wąsy zasłaniają mu pół twarzy.
Gerard:
- Szkicownik w łapki i idziemy! Pomyśl sobie: nic na świecie nie jest straszniejsze od całowania chłopaka, który w każdym otworze ciała ma nóż albo sztylet, a usta pełne krwi, a ty właśnie to zrobiłaś!
Emma:
- W jakich ty otworach ciała trzymasz sztylety???
Gerard:
- Wszystkich.
Emma:
- Suuuuuuper! Ja bym poszła.
Aniela :
- Emma!!
Gerard:
- Daj rękę.
Głos:
-  Aniela złapała jego długie, miękkie palce i postanowiła, że już nigdy ich nie puści, a on zaciągnął ją w okropne miejsce, gdzie wszystkie jej marzenia miały się ziścić albo życie skończyć.













4
Akt II
( Aniela, Gerard, Manson, Pan Miał, Bone/Bonnie, Charlie,rok 1969, rozpadający się motel na obrzeżach miasta Holy Wood- stolicy tego świata, wyglądają zaskakująco normalnie, są biedni, zmęczeni, ale na przekór losowi szczęśliwi)
Aniela:
- Gdybyn tylko mogła...
Gerard:
- Możesz.
Aniela:
- Gdybym mogła...
Gerard:
Mogłabyś!
Aniela:
- wiesz chociaż o czym mówię?!?
Gerard:
- Nie....Wszystko byś mogła.
Aniela:
- Mogłabym rozebrać cie do naga i podpalić?
Gerard:
- A czy właśnie na to masz chęć?
Aniela:
- TAK, teraz tak
Gerard:
- nie krępuj się
( Aniela bierze zapałki)
Aniela:
- Słonezko trochę tu zimno, chciałabym ogrzać się w cieple twojego fajczącego się ciała?
Gerard:
- A może cię przytulę?
Aniela:
- Nie krępuj się.
Gerard:
-  Kocham cię!
Aniela:
- Tak bardzo, że zaciągniesz się ze mną do Wiecznej Armii ?
Gerard:
- Coooo?
Aniela:
- Powiedziałeś, że mogłabym wszystko.
Gerard:
- Ale ty jesteś...
Aniela:
- Kim?
Gerard:
A.. a..... no...
Aniela:
Czym?
Gerard:
Jesteś za słaba,      za mała.    Zgniotą cię.
Aniela:
- Nazwij to po imieniu.
5
Gerard:
- Nie chcę.
Aniela:
- Czemu?
Gerard:
- Bo twoje jedyne imę to Kasia i nie chcę cię nazywać żadnym innym.
Aniela:
Anorektyczka!        Anorektyczka!       Anorektyczka!
(ptaki za oknem powtarzają jej słowa)
Gerard:
- Przestań!!!
Aniela:
Wariatka!         Wariatka!          Wariatka!
( echo powtarza jej głos)
Gerard:
- Przestań!!!
(Wpada Manson)
Manson:
- Słychać was w całym motelu.
Gerard:
- Zamknij się!
Manson:
Ten motel to dom wariatów.
Aniela:
- Więc tu pasuje.
Manson:
- Jak ulał.
(Manson przytule Anielkę tak mocno, że nie może oddychać.)
Manson:
- Przez was mój kot ma myśli samobójcze.
(Do pokoju wbiega Pan Miał ze sznureczkiem na szyi)
Manson:
- Widzisz!
Gerard:
- Jak myślisz, czemu?
Manson:
- Ja wiem, panna go rzuciła.
Gerard:
- Co ty gadasz??
Manson:
- Wczoraj widziałem.
Aniela:
Zmieniam zdanie. To nie ja tu jestem największą wariatką.
( Pan Miał sika na stertę papierów)
Manson:
- Humor ci się poprawił, mały?
Aniela:
- To moje rysunki!
   Manson:
Obsikał tego staruszka, którego wczoraj rysowałaś.

6
Gerard:
O nie, to już ostatni staruszek!
Aniela:
- Pójdę do niego jutro.
Manson:
Zabrali go. Wykorzystał swój limit życia.
Aniela:
Aaaaa, głupi kocór. Obiecuję, że nie dorzyjesz starości. Miałam to wysłać do Akademii. Martin mnie zabije.
Manson:
Martin??? To twoj nowy kochanek?
Aniela:
Idiota!!! Martin pomaga mi się przygotować. Mówi, że mam talent, wierzy we mnie. To moja jedyna szansa żeby wyrwać się z tego piekła.
( Wchodzi Charlie)
Charlie:
Jak wygląda Martin? Jest wysoki, przystojny, ma znamię HIM na dłoni?!?!
Aniela:
- HIM nim nie włada!
Manson:
- Wiesz kogo HIM na pewno ma na swoich usługach? Tego szatańskiego kota
...Badumc...
Charlie:
- Pomyśl mała, czemu miał by ci pomagać, albo to albo mu się spodobałaś.
Aniela:
Nienawidzę cię!!
Charlie:
- To nieistotne,  zważając na naszą sytuację.
Gerard:
- Stary,  zamknij się! Martin to mój ojciec i nie robi tego żeby ukraść mi dziewczynę. Po prostu zazdrościsz Anielce, że zostało jej jakieś marzenie, że się nie dała.
Charlie:
- Nie zazdroszczę. To iluzja. To kłamstwo złamie jej małe, dziewicze serduszko.
Gerard:
- Zaraz ja ci połamię coś małego i dziewiczego. Niesłuchaj go słoneczko.
Aniela:
Ale on ma rację.
( Z cienia wysuwa się kobieta o pięknym ciele, ale z twarzą poranioną okropnymi bliznami)
Bone:
- Ale ty masz marzenie, a to wygrywa ze wszystkim.
Charlie:
- Ciała nie mają głosu, są zbyt naiwne.
Gerard:
- Bone, od jak dawne tu jesteś?
Bone:
- Wbiegłam za kotem-samobójcą.
Aniela:
- Ty słono zapłaciłaś za swoje.
Bone
Moje....?

7
Aniela:
- Marzenie.
Gerard:
- Żołnierze nie malują.
Aniela:
- Cicho, ja nie....
Gerard:
- Masz słomiany zapał
Aniela:
- Wcale nie.
Charlie:
To wszystko jest pozbawione sensu.
Manson:
- Twoja egzystencja jest pozbawiona sensu.
(mówi z ogromną, udawaną powagą, przedrzeżnia Charliego)
Charlie:
- Jak najbardziej.
Gerard:
- Więc czemu nie weźmiesz przykładu z Pana Miał?
Charlie:
- Bo nie przywykłam do obsikiwania starców. Zresztą ostaniego zabrali przyjaciele twojej suki.
Gerard:
- Jak śmiesz!!!
Aniela:
- ciekawe jakie on miał marzenie
Manson:
- Może żeby przeżyć.
Charlie:
- Wątpię, raczej, żeby umrzeć. Zresztą to niewarte rozpamiętywania.
Bone:
- A czego ty pragniesz zgorzkniały chłopcze? O czym śni moja mała perełka?
Charlie:
- Zebyście się wszyscy zamknęli!
Bone:
- O czym  marzysz perełko? Czyją twarz widzisz kiedy zamykasz oczy?
Charlie:
- Nie odzywaj sie do mnie, Bonnie!
Manson:
- Bonnie???
( Spiewa cichą i słodką kołysankę)
" Jeśli dzisiaj umrzemy
to zrobimy to razem
spalimy nasze domy
zachłyśniemy się gazem
teraz śpij perełko
mogę ci obiecać
kiedy spojrzysz w lusterko
będę tam czekać"
Charlie:
Zamknij się, zamknij się, zamknij się

8
Manson:
- Takie piosenki wyją wilki małym psychopatom, co nie?
Charlie:
Ta piosenka jest piękna. Ty nic nie rozumiesz.
Bonnie:
- Mama nam ją śpiewała.
Charlie:
- Zamknij się!!!!!
Bonnie:
- Ona cię kochała. Chciała żebyś też ją kochał i to nie była iluzja.
a story about broken dreams or just very very disturbing product of my imagination ;) just n a polish version for now won't be problem to translate it if anyone intrested
© 2014 - 2024 caterPillararr
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In